Kiedy odpuścić
Co, kiedy i komu można wybaczyć?
Myślę sobie, że im dłużej żyjemy, tym częściej przychodzi zastanawiać się nad potrzebą odpuszczenia, w sensie wybaczenia. Odpuszczenia komuś, lub odpuszczenia sobie…albo też jedno i drugie.
Zagadnienie z gruntu nie należy do łatwych, natomiast spojrzenie na proces wybaczania w odniesieniu do dbania o siebie, stawia sprawę w innym świetle.
Kiedy masz np. poczucie, że ktoś Cię zawiódł, wyrządził jakąś emocjonalną krzywdę, wykorzystał Twoje dobre intencje, czy wyprowadził zwyczajnie na manowce, w pierwszym odruchu poza żalem, smutkiem, złością, frustracją pojawiają się myśli negatywne w stosunku do siebie typu „byłem głupi”, „mało ostrożny”, „naiwny” itp., a w odniesieniu do osoby, która stała się przyczynkiem tej sytuacji, że „nigdy jej nie wybaczę”, „nie chcą jej znać”, lub co gorsza, żeby ją jakieś licho wzięło i dopadła sprawiedliwość. Wiadomo, emocje sprawiają, że bardzo mocno można tkwić w takiej sytuacji, a upływający czas nie zawsze pozwala zapomnieć, a co dopiero wybaczyć. Może być jeszcze trudniej, gdy w doświadczeniach życiowych masz więcej takich zdarzeń, albo też pojawiają się one cyklicznie. Można, by powiedzieć, że życie pokazuje Ci ten sam problem, zmieniają się tylko „aktorzy spektaklu”.
Gdyby na chwilę oderwać się od „gotujących” się w Tobie uczuć i emocji i popatrzeć chłodnym okiem, na to co się zdążyło oraz jaki jest Twój udział w tych sytuacjach byłby zapewne łatwiej. Nie zachęcam bynajmniej do racjonalizowania własnych stanów emocjonalnych, raczej do takiego spojrzenia, które może przynieść trochę ulgi, wpuścić świeżego powietrza, by odetchnąć i przede wszystkim wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Najłatwiej będzie przedstawić to na kilku przykładach... Załóżmy, że masz może nie do końca uświadomiony problem związany z własną pewnością siebie i bardzo starasz się, by inni Cię lubili. Możesz wkładasz bardzo dużo pracy i energii, by budować pozytywne relacje. Jednak ten zasadniczy deficyt, którego doświadczasz z czasem może prowadzić do tego, że dajesz z siebie zbyt wiele, w sposób nawykowy i coraz częściej rezygnujesz z siebie, swoich potrzeb, pragnień i marzeń. Kiedy Ty dajesz w nadmiarze możesz przyciągać osoby, które bardzo chętnie biorą te wszystkie pozytywy, Twoją troskę, zainteresowanie, ciepło, miłość, ale nie mają ochoty dawać tego samego z siebie, albo też w niewielkim stopniu. Mogą też być (i tu zaskoczenie) przytłoczone i czuć się coraz mniej pewnie w tej relacji, widząc siebie w coraz bardziej negatywnym świetle. To coś w rodzaju „jestem taki kiepski”, „mam mało zalet”, „na tle tej osoby czuję się, coraz gorszy, słabszy i mało wartościowy”. Rzut oka wystarczy, by dostrzec, że między ludźmi w takiej relacji narasta przepaść. Już ogólne zarysowanie tego, co się w niej objawia pokazuje, że brak swego rodzaju równowagi w dawaniu i otrzymywaniu z czasem zmusza do zakończenia relacji. Jeśli, żadna ze stron nie zda sobie z tych mechanizmów zawczasu sprawy, będzie trudno utrzymać dobrą relację koleżeńską, przyjacielską, czy partnerską.
Podobny przykład, choć trochę z innej bajki, jeśli na pierwszym miejscu w relacji stawiasz drugiego człowieka, czy to z lęku przed porzuceniem, czy potrzebą nadmiernego opiekowania się, czy pozostania w tej relacji ze względu na inne dobro, to pojawia się dość podobna dysproporcja, choć oparta na nieco innym schemacie. Pewna nadmiarowość w relacji, niezależnie od głębszych mechanizmów i związków przyczynowo - skutkowych ma podobny potencjał. Powstaje i powiększa się nierównowaga.
Może zaistnieć zupełnie inna sytuacja. Jeśli boisz się wchodzić w relacje z ludźmi i ujawniać swoje uczucia, myśli, pragnienia, lub robisz to z wysiłkiem, tworzysz swego rodzaju dystans, który jest ochroną Ciebie i daje Ci poczucie bezpieczeństwa, dla drugiej jednak strony relacji, może być on przejawem chłodu, braku zaangażowania, niepewności, co do natury i siły tej relacji, czy nawet braku bliskości, czy miłości. Drugiej osobie może ujawnić się program, „bądź ostrożny”, „nie ufaj”, „przyglądaj się” lub dokładnie odwrotny, to ja sprawię, że ten drugi człowiek się otworzy, pokocha, „oswoję” go itp.
I teraz czas na powrót do wstępu. Załóżmy, że powyżej przedstawione przykłady (jedne z wielu, a tak naprawdę, nie o przykład tu chodzi, tylko bardzo konkretny program) rozpoznajesz już w swoim życiu. Tu pauza…ponieważ bardzo często ten moment, to Twój prawdziwy sukces! Czy widząc jak tego typu relacje zazębiają się i jak działają dostrzegasz swój własny aktywny udział? Jeśli tak, to po pierwsze ciężar emocji związanych z sytuacją rozstania, czy też pożegnania rozkłada się już nieco inaczej. Patrząc zatem z tej nowej perspektywy łatwej zapewne będzie Ci odpuścić i trochę „odparować” z emocjami. Po drugie wybaczenie komuś błędu, ale też wybaczenie sobie np. powtarzających się tych samych sposobów działania jest procesem dużo łatwiejszym i niezwykle uwalniającym. Uwalniamy przede wszystkim siebie a dopiero potem drugiego człowieka. Czyli tak naprawdę pomagamy sobie! Wybaczenie, nie oznacza zapomnienia, ani też jakiejkolwiek aprobaty dla kogoś, kto w naszej ocenie nas skrzywdziła. Zrozumienie natomiast, że tworzyliśmy pewnie kontekst do tego jest wyrazem dojrzałości i punktem wyjścia do niepowielania tych samych podejść.
Myślę, że nie warto pisać, czego doświadczają ludzie, którzy tkwią latami w żalu, smutku, złości, przygnębieniu, na jaką skazują siebie torturę, przechowując w sobie wszystkie te negatywy. Przypuszczam, że nie są w stanie też wybaczyć sobie…i jakoś robi się smutno, gdy o tym myślę.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że łatwo jest pisać o wybaczeniu, a trudniej go realizować. Jedno jest pewne, tkwienie w tego typu negatywnych uczuciach nie tylko burzy wewnętrzny spokój, odbiera radość życia, ale z biegiem czasu znajduje swoje ujście w ciele. Czasami potrzeba dużo czasu, by to zrozumieć. Na szczęście równie często można odpuścić i wybaczyć szybciej, niż byśmy się sami po sobie spodziewali.
Są takie piękne słowa, które są częścią procesu wybaczania w pracy z podświadomością i zawsze, kiedy je słyszę, niezmiennie się wzruszam … „wybaczam Ci z serca, wybaczam Ci prawdziwie, wybaczając Tobie uwalniam siebie, wybaczając Tobie uwalniam też Ciebie”.
Czego bardzo Wam i sobie życzę!